piątek, 21 października 2016

Greentom Upp Reversible - ekologicznie i z klasą!

Hejka! ♥
Dziś post o wózku, od którego sieć Internet pęka w szwach i nie, nie piszę o Quinny Mooddzie, choć opis by się zgadzał, haha!
Post będzie o Greentomie w wersji Reversible, czyli tej aktualnie przez nas używanej :)

Skuszona zdjęciami na Facebook-u i na Instagramie, opiniami innych mam, stwierdziłam, że kupię. 
Wózek to jednak inwestycja na dłuższy okres czasu, a na dodatek dostaliśmy go w prezencie od dziadka Stasia, mojego taty :) 
Gdy w lipcu przyszedł mój wózek, w moim wymarzonym kolorze, byłam wniebowzięta! ♥
Nie chciałam nic, tylko iść od razu w nim na spacer ze Stasiem hahaha!
Tak też zrobiłam i...

OCZAROWAŁ MNIE! ♥

Prowadził się ultra lekko, sam w sobie był lekki, siedzisko było obracane, więc mogłam widzieć Stasia, a gdyby bardzo chciał pooglądać otaczający go świat, po prostu obrócić go w stronę tego, co go interesuje :) Jest malutki, więc mieści się praktycznie wszędzie (no, może oprócz ekstremalnie wąskich przejść między półkami w sklepach, ale mogę to przeżyć :D). Dziecku jest w nim wygodnie, co widać było na przykładzie mojego Stasia, który potrafił nawet 3 godziny w nim spać na spacerze, a w domu w nim zasypia na drzemkę i je, haha. To chyba o czymś świadczy, prawda? :D

Ale, ale...

MINUSY RÓWNIEŻ POSIADA!

Pierwszym, który da się zauważyć jest malutki kosz na zakupy! To chyba kosz dla krasnoludków, naprawdę! Niby ma pojemność 10 litrów, ale w życiu bym nie powiedziała. Pomieści jedynie dwie butelki, kocyk, pampersa, chusteczki i pieluszkę, więc na zakupy na pewno się nie nada ;) chyba, że po chleb do piekarni.

Drugim minusem jest hamulec, o którym w ogóle bym się nie dowiedziała, gdyby nie znajoma, który też niedawno zakupiła Greentoma, ale wersję Classic. Napisała mi na Facebook-u, że była super zadowolona do momentu, w którym nie zaciągnęła hamulca, bo gdy odhamowała, to kółko zaczęło ocierać się o zębatkę i... ja chcąc to sprawdzić, zaciągnęłam hamulec u siebie, no i wyszło to samo. Okropne tarcie kółka o zębatkę, a na 100% dobrze odciągnęłam hamulec, bo aż 3 razy to sprawdzałam! Poradziłam sobie z tym problemem dwoma delikatnymi kopniakami i "rozjeżdżeniem" tego hałasu haha. Dało radę (y)

Trzeci minus to brak folii przeciwdeszczowej i okrycia na nóżki w komplecie wózka. W sumie mniejsza o to okrycie, śpiwór można kupić jakiś, ale folia.. nie ma jej w komplecie, kosztuje 140 zł, a uniwersalna najzwyczajniej w świecie nie pasuje! Więc zmuszony jesteś wydać te 140 zł na folię, bo przecież jesień/zima to sezon deszczu i opadów śniegu, dzieciątko musi mieć jakąś ochronę przed tymi zjawiskami atmosferycznymi, a nie możesz zrezygnować na pół roku ze spacerów, haha. Takie akcesoria powinny być dołączone do wózka moim zdaniem, zwłaszcza, że on sam w sobie do najtańszych NIE NALEŻY :) ale koniec końców kupujesz folię, bo pogoda coraz brzydsza, coraz częściej musicie zostawać w domu, "bo lekko pada". W sumie dobry chwyt marketingowy, wiedzą na czym zarobią haha :D

Ostatnim minusem jest jego cena. Nie jest to jakiś najdroższy wózek, ale najtańszy też nie. Jednak 1200 złotych to sporo jak za spacerówkę, prawda? (wersja Classic 1000 zł) . Za te pieniądze można dostać już wózek 2w1 dla maluszka ;) 


Ogólnie?
Ogólnie wózek lubię, polecam i jeśli masz możliwość zakupu go, to uważam, że warto :)
Mimo tych niewielkich minusów wózeczek jest naprawdę super.
Lekki, zwrotny, wygodny i dla rodzica, i dla dziecka, pięknie się prezentuje (co dla mnie osobiście jest ważne, dla innych nie musi ;)).
Ja tego w wózku szukałam, więc mogę przymrużyć oko na wady :)







wtorek, 24 maja 2016

Ciąża zbliża lub oddala.. nie tylko pary!

Cześć Wszystkim!
Dziś post o tym, że ciąża zbliża lub oddala.
Pomyślicie pewnie "Przecież to oczywiste", ale nie chodzi tu o Matki i Ojców, ale o koleżanki czy kolegów.
Chodzi o ludzi, którzy byli blisko i albo się do nas przez ciążę zbliżyli i chcą pomagać, albo o tych, którzy odsunęli się od nas na wieść o waszym największym Cudzie jakim jest Dziecko.
A właściwie to chodzi o moją jedną koleżankę (przyjaciółkę?).
I cały post, cała historia będzie o niej, ale imię jej będzie zmienione, bo wątpię żeby chciała, żeby publikowano prawdziwe :)

Miałam sobie kiedyś koleżankę, taką bliższą, w sumie traktowałam ją jak przyjaciółkę.
Mówiłam jej wszystko, zdradzałam sekrety, spędzałam z Nią naprawdę dużo czasu.
Okazało się jednak po pewnym czasie, że i ja mam coś za uszami w stosunku do Niej, i Ona do mnie tak samo.. 
Nasze drogi się "rozeszły", o ile tak to można nazwać w tak małym mieście jak to, w którym żyję :D
Nasze rozmowy kończyły się na "Cześć".
Czy tęskniłam?
Na początku trochę tęskniłam, zdarzało mi się, że miałam problem i wykręcałam numer do Niej lub zaczynałam pisać SMS-a. 
Ale później zaszłam w ciążę, zaczęły się przygotowania do przyjścia na świat Stasia, byliśmy z M. niesamowicie zabiegani.
Praca, szkoła, papiery, łóżeczko, wózek, ubranka itp. itd. - to wszystko zabierało Nam całe dnie, najzwyczajniej w świecie nie miałam czasu myśleć.
Wszystko musiało być dla mojego Syna dopięte na ostatni guzik :)
Potem gdy się urodził były kolki, płacz mój i Jego, również wiązało się to z brakiem czasu.
I któregoś dnia po prostu pomyślałam : "A napiszę do Niej"
Wyszłyśmy, rozmawiałyśmy bardzo zdawkowo - "Tak", "Nie", "Fajnie", "Źle" - coś w tym stylu, rozumiecie?
Znów straciłyśmy kontakt.
Ostatnio byłyśmy na spacerze, ja, Ona i Staś.
Nawet fajnie było, pogadałyśmy, ale później ja poszłam do domu, Ona do chłopaka i kontaktu na 2 tygodnie znów nie było.
Kurczę, nie wiem czy to przeczucie, czy co to, ale wracając od okulisty pomyślałam o Niej, napisałam SMS-a, wyszłyśmy na ławeczkę (tą jedną z ulubionych, które długo się pamięta!) i powiedziała mi, że jest w ciąży!
Co?! Jak grom z jasnego nieba! Ona? Ona, która nigdy dzieci mieć nie chciała?
Ona, która miała tyle planów na przyszłość? I będzie musiała z nich zrezygnować lub przełożyć je w czasie na rzecz dziecka.
Zrobiło mi się co najmniej dziwnie.
Obie miałyśmy inne plany, inne marzenia, a nagle wyszedł ten cud - Dziecko!
Widziałam, że jest załamana, chciałam jej pomóc.
Pomóc za wszelką cenę!
Pomyślałam, że to dla nas znak, aby znów odnowić kontakt i być dla siebie nawzajem wsparciem.
Następnym razem, gdy się z nią widziałam była już szczęśliwsza, opowiadała mi o swoich planach z uśmiechem na twarzy, a nie ze łzami w oczach.
Zrozumiała, że Dziecko to nie koniec świata, że Ono daje szczęście, a nie smutek.
A ja zrozumiałam, że fajnie mieć kogoś takiego przy sobie.
Połączyła nas ciąża i mam nadzieję, że już tak zostanie.
Że nie urwie nam się kontakt, że nie pokłócimy się "na śmierć i życie" (:D).
Że nasze Dzieci będą się razem bawiły w piaskownicy, pójdą razem do przedszkola czy do szkoły.
Że będą zawsze mówiły, że byłyśmy (I JESTEŚMY!) zgranym duetem.

DZIĘKUJĘ ZA TO, ŻE JESTEŚ!
I MAM NADZIEJĘ, ŻE TAK ZOSTANIE!

Wiem, że czytasz tego posta i uśmiechasz się sama do siebie.
I tak ma zostać!
Będziemy ekstra mamuśkami, znaczy ja już jestem, a Ty będziesz w listopadzie!
Trzymaj się, pamiętaj, że zawsze jestem do Twojej dyspozycji, chętna i gotowa do pomocy! ♥

Zapraszam do czytania mojego bloga, komentowania, obserwowania i zapraszam również na mój Instagram ♥

Jeśli chcielibyście się ze mną skontaktować, zapytać o coś lub zapodać mi jakiś pomysł na posta, to zapraszam tutaj : zielonookamama@gmail.com :)

wtorek, 17 maja 2016

Długa przerwa? Baaaaardzo długa przerwa!

Tak jak w tytule - witam Was Kochane i Kochani po baaaardzo długiej przerwie.
Myślałam, że już na stałe rozstałam się z blogowaniem, bo Staś niestety nie należał do najgrzeczniejszych dzieci (w sumie to nadal nie należy, ale zajmie się chociaż zabawką na chwilę :D), ale postanowiłam wrócić. Stęskniłam się za blogiem, za tym, że mogłam tu się wyżalić, opowiedzieć o swojej opinii na jakiś temat, że mogłam po prostu mówić/pisać co myślę :)

No i przede wszystkim stęskniłam się za Wami, moimi czytelnikami/czytelniczkami! ♥


Mam nadzieję, że wybaczycie i zrozumiecie moją długą nieobecność w świecie blogosfery :)
Teraz wracam, mam masę pomysłów na posty (codziennie mój Syn podsuwa mi nowe :)) i bardzo dużo energii. W tym poście opiszę Wam rozwój mojego Niuńka miesiąc po miesiącu.
Bo niestety nie robiłam tego na bieżąco.. :(
Miesiące liczę nie od kiedy skończył tyle i tyle miesięcy, tylko jak u lekarza :)
Pierwszy miesiąc od 25.12 do 25.01, drugi od 25.01 do 25.02 itd.. :)


1 MIESIĄC ŻYCIA (25.12 - 25.01)


Staś wtedy bardzo dużo spał, bardzo dużo jadł i bardzo dużo tył :D
W ciągu pierwszych 3 tygodni życia przytył 1050 gram!
Na tym zdjęciu jeszcze chudziutki, taki okruszek!
Uwielbiał wtedy się do mnie przytulać.
Najwspanialsze chwile! Ciągle chciał być blisko. Ciągle chciał bym go tuliła i całowała.
A teraz?! Teraz to jak mi się uda, to go "cmoknę" w czółko, bo jest bardzo ruchliwy!
Ale o tym później :)

Waga : 4140
Wzrost : ?
Osiągnięcia : podnoszenie główki i trzymanie jej chwilę (co prawda się chwiała, ale i tak był bardzo silny i utrzymywał ją wyjątkowo długo). Potrafił przez chwilę skupić wzrok na twarzy osoby, która na niego patrzyła.

2 MIESIĄC ŻYCIA (25.01 - 25.02)


W drugim miesiącu życia Staś nadal dużo tył!
Zresztą, ta cecha to już mu na resztę miesięcy również została :D
W tym okresie Staś zaczął interesować się trochę otaczającym go światem.
Wszystkie czarno-białe koszulki, które Mama miała na sobie bardzo go interesowały.
Lubił też oglądać książeczki kontrastowe, ale zaczął wtedy również zwracać uwagę na kolorowe zabawki :)

Waga : 5240 gram
Wzrost : ?
Osiągnięcia : pierwsze uśmiechy. Zaczął zwracać uwagę na kolorowe zabawki. Śledził wzrokiem osoby, które poruszały mu się przed oczkami. Utrzymywał głowę, gdy podciągaliśmy go do pozycji siedzącej (chwiał się, ale super trzymał główkę. Mój siłacz!)

3 MIESIĄC ŻYCIA (25.02 - 25.03)


W tym miesiącu życia był już taki naprawdę "ogarnięty".
Co prawda nie łapał jeszcze zabawek, ale gdy je widział to wkładał sobie dłonie do buźki, haha! ♥
Najgorzej było wtedy z obcinaniem paznokci, ponieważ zaczął się więcej ruszać, wiedział, że może dać rączki do buźki i niestety korzystał z tego w najmniej odpowiednich sytuacjach :D 
Dlatego w tym miesiącu życia "chodził" najbardziej podrapany.. :(

Waga : 6960 gram
Wzrost : ?
Osiągnięcia : zaczął wkładać rączki do buzi, odpowiadał uśmiechem na uśmiech i różne wygłupy rodziców czy też dziadków. Gdy leżał na brzuszku opierał się na przedramieniu, prawie jak do raczkowania :) Już całkiem prosto trzymał głowę w pozycji siedzącej :)

4 MIESIĄC ŻYCIA (25.03 - 25.04)


W tym miesiącu życia był baaaardzo marudny, nie chciał spać w dzień, w nocy był przemęczony, więc też nie mógł zasnąć.. Ale plusem było to, że opuściły nas kolki i Staś pierwszy raz spróbował "normalnego" jedzenia :) Tak, wiem, że to za wcześnie, ale jadł tylko jabłko i marchew, co bardzo mu pomagał przy zatwardzeniach :) A lekarz był o tym poinformowany. Zaczął się wtedy śmiać na głos, gdy leżał na brzuszku prostował i zginał nóżki, jakby chciał się gdzieś "przeczołgać" :D 
I przede wszystkim praktycznie cały dzień był uśmiechnięty, od rana do wieczora, odkąd wstał, dopóki zasnął :) Mimo zmęczenia zawsze się uśmiechał i dodawał nam tym sił!

Waga : ok. 7500 gram (nie byłam wtedy u lekarza..)
Wzrost : ?
Osiągnięcia : prostowanie nóżek w pozycji na brzuszku. Gdy leżał na pleckach to łączył dłonie i obie wkładał na raz do buzi. Gdy tylko się go złapało za dłonie, od razu podnosił ramiona i główkę do pozycji siedzącej. Bez niczyjej pomocy. Potrzebował po prostu czuć, że ktoś go "asekuruje" :)

5 MIESIĄC ŻYCIA (25.04 - 25.05)


Mój kochany promyczek! W tym miesiącu zaczął brać zabawki do rączek, oglądać je dookoła i wkładać do buzi. Zrozumiał kiedy "idzie" jego jedzonko i gdy tylko widzi swoją butelkę to zaczyna piszczeć i wyciąga po nią rączki :) Nauczył się sam trzymać butelkę z herbatką (mała, lekka - idealna dla jego tycich rączek :)) i zrozumiał, że trzeba ją podnieść delikatnie do góry, aby leciał płyn, a nie powietrze :) więc gdy widzi buteleczkę z herbatką to wyciąga po nią łapki, wkłada ją do buźki, unosi do góry i pije. Mój mądrusi taki! ♥

Waga : 7980 gram
Wzrost : ?
Osiągnięcia : gdy leży na brzuszku opiera się na dłoniach i rozgląda dookoła. Gdy widzi zabawkę w pozycji na brzuszku to wyciąga po nią rączki (w pozycji leżącej na plecach lub siedzącej robił to już wcześniej). Przesuwa się wokół własnej osi, wydaje różne okrzyki gdy się cieszy lub gdy jest smutny i coś mu nie pasuje. Potrafi się wykłócić o swoje :D Już prawie siedzi, delikatnie gibie się jeszcze do przodu, ale nie leci już na boki, a gdy leci do przodu to podtrzymuje się dłońmi :)


I to tyle!
Wiele jeszcze mogłabym Wam opowiedzieć o rozwoju Stasia od kiedy się urodził do teraz, ale obawiam się, że czytałybyście/czytalibyście takiego posta przez co najmniej 3 dni, haha!
A więc zapraszam do czytania innych postów, do obserwacji mojego bloga oraz INSTAGRAMA ♥
Do następnego, narka! ♥