piątek, 25 września 2015

Bardzo ciężka decyzja.. wybór wózka!

Hmm, to była dla mnie chyba najgorsza z decyzji.
Podoba mi się wiele wózków, ale czytam te opinie w internecie i.. w jednej sekundzie nie mam już o nich takiego dobrego zdania.

Najpierw widzimy jakąś Panią lub Pana spacerującego z Maluszkiem po ulicy w "taaaaakim pięknym" wózku, wyszukujemy w internecie, a tu "bach", okazuje się, że wózek ciężko się prowadzi, że gondola za mała lub za duża i że jest jeszcze 1000 innych "ale", dla których nie powinniśmy w takowy wózek inwestować pieniędzy.
No więc szukamy dalej.
Sprawdzamy informacje o amortyzacji wózka.
Koła pompowane czy piankowe?
Skrętne z przodu czy wszystkie takie same?
A może trójkołowiec?
Oglądamy zdjęcia, by dowiedzieć się jakie warianty kolorystyczne mamy do wyboru.
Sprawdzamy długość i szerokość gondoli.
To samo powtarza się ze spacerówką.
Jeśli mieszkamy w bloku, to sprawdzamy jeszcze wagę wózka, bo przecież nie może być za ciężki.
No i cena rzecz jasna.
Wszystko okej, wózek idealny wydawałoby się, a tu "trach", z opinii w internecie wynika, że wózek jednak nie jest takim ideałem za jaki go uważaliśmy.

Czy wy również miałyście Dziewczyny/Mężczyźni(?) taką sytuację przy wyborze wózka?
Mamy zbyt duży wybór wózków, aby zdecydować się, który jest najlepszy.
Przynajmniej ja tak uważam :)

Ja osobiście dostałam dwa wózki, ale są kompletnie nie w moim guście.
Mi się podobają nowoczesne wózeczki, a te to tzw. "czołgi".
Ogromny wózek + ogromna waga = wózek nie dla mnie.
Na pewno są one super na zimę, nie zaprzeczę, ale jak dla mnie są one za ciężkie.
Wózek waży 20 kg, nie da się go złożyć tak jak w nowych wózkach - po prostu zdejmujesz gondolę i "jesteś o 5 kg lżejsza".
Ciężko jest go włożyć do bagażnika.

Znalazłam używany wózek - ABC Design Rodeo.
Trójkołowiec, leciutki, fajnie się prowadzi.
Niestety nie zauważyłam jednego mankamentu..
Gondola tak się rusza w przód i w tył przy podjeżdżaniu pod krawężnik, że dziecko do około drugiego miesiąca życia po prostu w niej spada w dół lub leci w górę.
Nie wiem kto to wymyślił..
Na szczęście od drugiego miesiąca życia ma trochę mniej miejsca, więc daje radę.
Tylko co zrobić z dzieckiem przez te 2 miesiące? Nie wychodzić na dwór?
No nie, nie, nie, tak się nie da.
Więc stwierdziłam, że oddam owy wózek, a zakupię inny.

No i znalazłam.
Również używany, ale tylko przez niecały rok.
Obejrzałam go dokładnie - bez wad.
Czysty, zadbany, po prostu jak nowy.
W piękny, marynarski wzór.
Coś cudownego!
I ja, i M gdy zobaczyliśmy ten wózek, zakochaliśmy się, Wiedzieliśmy, że to wózek dla nas.
I tak oto została podjęta decyzja, po wielu walkach i trudach :)


A Wy jak wybieraliście wózek?
Co było dla Was ważne?
Miałyście swoich faworytów, z których musieliście zrezygnować?
A może dostaliście wózek od znajomej lub bliskiej osoby?
Kupiliście nowy czy używany?
Czy byliście zadowoleni z zakupu?
Bardzo chętnie dowiem się jakie były wasze historie przy wyborze wózka :)

środa, 23 września 2015

Mamo, a dlaczego ja mam tak na imię? Czyli coś o wybieraniu imienia dla dziecka :)

Tak wiem, że bardzo długo się nie odzywałam, przepraszam Was za to Kochane!
Ale już jestem z powrotem.
I wracam z tematem o wybieraniu imion.
Chyba każda matka (ojciec także) miała dylemat przy wybieraniu imienia.
Wiadomo, ciężarna w rodzinie to wielkie szczęście i radość.
Każdy chce, aby dzieciątko coś z niego bądź od niego miało.
I tak samo jest z imieniem - każdy lubi wtrącić swoje przysłowiowe dwa grosze.
Ale czy podoba się to rodzicom?
Ja z własnego doświadczenia wiem, że nie bardzo.

Mi się np. bardzo podobało imię Natan. 
Tak miał mieć na imię mój syn, ale czas zweryfikował moje plany.
Gdy tylko mój chłopak dowiedział się, że chcę tak nazwać dziecko, był wielki krzyk, ponieważ imię mu się bardzo nie spodobało.
Jego rodzicom zresztą też nie.
Więc wybrał nowe - Stanisław.
Hmm, imię to zaś mi się średnio podobało, mojej rodzinie również.
Później jednak to przemyślałam i stwierdziłam, że jest to dość ładne, staropolskie imię.
I ma bardzo ładne zdrobnienie : STAŚ.
I koniec, decyzja zapadła, kropka nad "i" została postawiona.

Czy dobrze zrobiłam, że nie broniłam swoich racji i imienia wybranego przeze mnie?
No w końcu to ja 9 miesięcy noszę Go pod sercem i to ja będę się męczyć przy porodzie.
Hmm, ja jednak chciałam dać M trochę radości z tego, że jego pierworodny będzie miał na imię tak, jak sam wybrał.
Mam nadzieję, że Stasiowi też się jego imię spodoba i nie powie mi kiedyś "Mamo, dlaczego mnie tak nazwaliście?".

A Wy Dziewczyny, jak wybierałyście imię?
Wspólnie z partnerem czy mieliście kompletnie inne zdania?
Broniłyście swojego, czy uległyście partnerowi?
Ja myślę, że fajnie jest czasem ten moment powspominać :)
Ja swoje wybieranie imienia dla dzieciątka na pewno zapamiętam na długo!